31 maja 2025

Janet Planet (Planeta Janet). W matczynej orbicie.

           Jest lato 1991. Wiejskie Massachusetts. Drewniany dom wśród leśnej gęstwiny, który zamieszkują samotna matka (Julianne Nicholson jako tytułowa Janet) i jej jedenastoletnia córka Lacy (debiutująca na dużym ekranie Zoe Ziegler). Ta ostatnia miała spędzić wakacje na letnim obozie, ale przekonana co do swojej niepopularności wśród rówieśników, zdołała namówić matkę do odebrania jej z kolonii, grożąc w przeciwnym razie odebraniem sobie życia… Fabularny pełnometrażowy debiut Annie Baker, nagrodzonej Pulitzerem dramatopisarki i scenarzystki, to film o skomplikowanej i jakże fascynującej relacji blisko ze sobą związanych matki i córki. Graną przez Julianne Nicholson Janet widzimy przez większość filmu oczami jej dorastającej i dojrzałej jak na swój młody wiek córki, inteligentnej i rezolutnej Lacy. Cały świat Lacy obraca się wokół uwielbianej przez nią matki, którą dziewczynka bacznie obserwuje w to gorące lato 1991, jednocześnie poznając jej przeszłość, której sama Lacy jest bezpośrednim następstwem. Cichy, melancholijny i kontemplacyjny dramat Annie Baker to jeden z najlepszych niezależnych filmów made in USA ostatnich lat.

          Planeta Janet debiutowała 1 września 2023 na festiwalu filmowym Telluride w Kolorado, do Polski obraz trafił w 2025 r. do obejrzenia w streamingu na platformie MAX. Reżyserka i zarazem scenarzystka obrazu, Annie Baker, z zawodu dramatopisarka, otrzymała nominację do Film Independent Spirit Awards za najlepszy pierwszy film oraz za najlepszy scenariusz, obraz doceniono też nominacją za najlepsze zdjęcia na tej samej imprezie dla operatorki Marii von Hausswolff. 



          Rozgrywający się w przepięknym leśnym otoczeniu prowincjonalnego Massachusetts, miejscu dorastania zarówno autorki filmu, Annie Baker, jak i pierwszoplanowej gwiazdy obrazu, Julianne Nicholson, Planeta Janet jest introspekcyjnym studium relacji matka-córka, a dynamika ich wzajemnej więzi napędzana bądź zaburzana jest przez pojawianie się w ich domu i w ich życiu osób z zewnątrz, takich jak małomówny partner Janet o imieniu Wayne (Will Patton), jej przyjaciółka z przeszłości Regina (Sophie Okonedo) oraz przywódca lokalnej komuny i jednocześnie trupy teatralnej o imieniu Avi (Elias Koteas). Postaci te wchodzą w orbitę Janet i Lacy, ale stanowią element przejściowy, pozwalający córce lepiej zrozumieć matkę i jej przeszłość.



          Janet jest z zawodu akupunkturystką i wykonuje swoją pracę z domu, co ułatwia jej samotne wychowywanie dorastającej córki. Z filmu szybko dowiadujemy się, że Janet przyciąga niewłaściwych mężczyzn, jej życiowe wybory odnośnie partnerów były nietrafione i taką nietrafioną decyzją jest również jej ostatni mężczyzna, Wayne, starszy i mrukowaty, na dodatek cierpiący na silne migreny, które Janet leczy swoją akupunkturą. Wayne nie czuje się też komfortowo w obliczu bardzo bliskiej więzi, jaką mają między sobą Janet i Lacy. Mająca obsesję na punkcie swojej matki, Lacy wciąż chce sypiać z nią w jednym łóżku, nie spuszcza rodzicielki z oka przez prawie cały dzień, co brak przyjaciół i wakacyjny nadmiar czasu tylko jej ułatwiają. Lacy, poza spędzaniem czasu z matką, chodzi na lekcje pianina, bawi się swoimi figurkami i żyje w świecie swojej własnej wyobraźni, którego my, widzowie, możemy się tylko domyślać. Każda nowa postać, wchodząca w orbitę planety zwanej matką, stanowi potencjalne zagrożenie i źródło konfliktu dla Lacy, ogranicza bowiem jej nieograniczony dostęp do ukochanej rodzicielki. Z czasem więc wszyscy będą musieli odejść, choćby nawet chwilowo zdołali wkupić się w łaski małej Lacy.



          Planeta Janet wspiera się na dwóch potężnych filarach, którymi są aktorskie interpretacje Julianne Nicholson i Zoe Ziegler. Fascynująca relacja tych dwóch w połączeniu z intrygującymi rozmowami, jakie w zaciszu wiejskiego domu mają między sobą Janet i Lacy, stanowią o wyjątkowości debiutanckiego obrazu Annie Baker. Jako dramatopisarka z zawodu, Baker ma wyśmienite ucho do dialogów, i to wyraźnie słychać w filmie. Seans Planety Janet ma wręcz kojące właściwości na duszę; spokojna introspekcja rozmów matki i córki w połączeniu z kontemplacją wspaniałych zdjęć prowincjonalnego, skąpanego w letnim słońcu i gęsto zalesionego Massachusetts czyni z obrazu Baker wysmakowane filmowe widowisko.



17 kwietnia 2025

Between the Temples (Pomiędzy świątyniami). Nigdy nie jest za późno.

           Pomiędzy świątyniami to dość nietypowy film. W zasadzie to kilka niezależnych filmów w jednym. Z jednej strony to obraz o całej gamie żydowskich neuroz i obsesji (Woody Allen się tu kłania), z drugiej strony dzieło Nathana Silvera to produkt ekscentrycznego umysłu i pokręconej emocjonalności z bardzo niecodziennymi rozwiązaniami fabularnymi (tutaj aż ciśnie się porównanie do Wesa Andersona). Największy jednak dług wdzięczności Nathan Silver ma chyba względem Hala Ashby’ego i jego kultowej komedii Harold i Maude z 1971 r., ponieważ,  podobnie jak w tamtym klasyku z lat 70-tych XX wieku,  Pomiędzy świątyniami zogniskowany jest na niespodziewanej acz głębokiej relacji pomiędzy dwojgiem ludzi, których dzieli znaczna różnica wieku, ale to w ogóle nie przeszkadza im we wzajemnym ubogacaniu swojego życia i dostarczaniu mu sensu w momencie, gdy to poczucie sensu wydaje się już bezpowrotnie utracone. Jason Schwartzman jako pogrążony w depresji i kryzysie wiary Ben Gottlieb oraz Carole Kane jako Carla Kessler, wdowa poszukująca nowego rozdziału w swoim życiu, tworzą niesamowity duet, którego ekranowa chemia jest niezaprzeczalna. Zaskakująca relacja między tymi dwiema pokrewnymi duszami to chleb i sól komedii Pomiędzy świątyniami.

          Pokazany po raz pierwszy w konkursie głównym festiwalu Sundance w styczniu 2024, Pomiędzy świątyniami jest reżyserskim dziełem Nathana Silvera, który jest również współautorem scenariusza filmu obok C. Masona Wellsa. Ten skromny i niezależny projekt Silvera ma w sobie wiele serca i ogromny komediowy potencjał, w pełni zrealizowany dzięki świetnej aktorskiej obsadzie z Jasonem Schwartzmanem, Carol Kane, Dolly de Leon i Caroline Aaron na czele, wszyscy znani głównie ze swoich komediowych ról. Pomiędzy świątyniami można od jakiegoś czasu znaleźć w Polsce w streamingu na platformie MAX.

          Ben Gottlieb (Jason Schwartzman) jest pogrążonym w depresji i poważnym życiowym kryzysie kantorem w jednej z synagog na prowincji stanu Nowy Jork. Jego kryzys zaczął się po tragicznej śmierci żony-pisarki, a objawia się on m.in. w niemożności wykonywania swojej pracy kantora, Ben stracił nie tylko ochotę do życia, ale również swoje podstawowe narzędzie pracy, czyli głos. Nasz bohater sprowadził się z powrotem do domu swoich dwóch matek (w tych rolach Dolly De Leon jako Judith oraz Caroline Aaron jako Meira), które za wszelką cenę chcą go jak najszybciej zeswatać z Gabby (Madeline Weinstein), córką miejscowego rabbiego (w tej roli Robert Smigel). Niespodziewana odsiecz w życiu Bena przychodzi ze strony jego dawnej nauczycielki muzyki o imieniu Carla (rewelacyjna Carole Kane), która po owdowieniu decyduje się wrócić do swoich żydowskich korzeni i prosi Bena, aby ten (pomimo jej zaawansowanego wieku) przygotował ją do uroczystości bat micwy… Między parą rodzi się szczególne duchowe porozumienie, które okazuje się silniejsze niż społeczne konwenanse i powszechny brak akceptacji dla tej relacji wśród rodziny i przyjaciół.

          Ben i Carla spędzają ze sobą coraz więcej czasu. Początkowo niechętny wobec idei przygotowania do bat micwy swojej dawnej nauczycielki muzyki, Ben staje się z każdym kolejnym spotkaniem coraz bardziej zafascynowany osobowością i charakterem swojej dojrzałej uczennicy. Początkowy dystans pogrążonego w depresji Bena wobec Carli szybko zmienia się w przywiązanie, a wreszcie w głębokie uczucie do kobiety, która traktuje go poniekąd jak własnego syna, pozwala mu nawet spać w pokoju dawno nie mieszkającego z nią potomka. Rodzony syn Carli, Nat (Matthew Shear), wyjątkowo negatywnie reaguje na obecność innego mężczyzny w życiu swojej matki, który na dodatek jest mniej więcej w jego wieku. Choć relacja Bena z Carlą pozostaje czysto platoniczna, Nat widzi w niej zagrożenie dla siebie i swojej pozycji w stosunku do matki, przygotowanie natomiast Carli do bat micwy traktuje jak kolejną niepoważną fanaberię swojej ekscentrycznej rodzicielki. Napięcie między Nat’em a Carlą nic jednak nie znaczy w kontekście presji, jaką nakładają na Bena jego obie matki w próbach znalezienia mu nowej wybranki w osobie Gabby, córki lokalnego rabbiego. W celu zbliżenia do siebie tych dwojga, a nieświadome rosnącego uczucia Bena do Carli, Judith i Meira zapraszają do siebie całą rodzinę rabbiego na uroczystą szabatową kolację…

          Scena szabatowej kolacji w domu matek Bena jest emocjonalną kulminacją Pomiędzy świątyniami, jednocześnie najmocniejszym i najważniejszym w filmie momentem. Poza rodziną rabbiego pojawia się na niej również Carla, osobiście zaproszona przez Bena. Każdy z uczestników tego zgromadzenia ma zupełnie inne oczekiwania odnośnie jego przebiegu, wszyscy również zostaną srodze rozczarowani w jego efekcie. Nad biesiadnym stołem rodziny Gottliebów unosi się posmak szoku i potężnego emocjonalnego dyskomfortu. Każdy uczestnik kolacji reaguje inaczej na romantyczną deklarację Bena, który po miesiącach stagnacji, depresji i uczuciowego wycofania, wreszcie wylewa na zewnątrz zawartość swojej duszy i serca, wprawiając przy tym w osłupienie wszystkich tego świadków, z Carlą włącznie…Romantyczna deklaracja Bena, jakkolwiek źródło powszechnego dyskomfortu przy stole (żeby nie powiedzieć cringe’u), jest dowodem na to, że nigdy tak naprawdę nie jest za późno. Nigdy nie jest za późno na miłość, ale też na szczęście, spełnienie i powrót do własnych korzeni, jak w przypadku Carli i jej dawno zarzuconych żydowskich tradycji. Pomiędzy świątyniami to film o tym, że każdy kryzys, nieważne czy to kryzys wiary, tożsamości czy wieku średniego, prowadzi do przesilenia i do wypracowania nowych życiowych sensów, nowych rozwiązań, które uczynią naszą ludzką egzystencję znośniejszą.

20 marca 2025

A Real Pain (Prawdziwy ból). Sztywniak i cwaniak w Polsce.

           Prawdziwy ból w reżyserii Jesse’go Eisenberga to prosty i skromny komediodramat, który niczym niewielki i niezależny Dawid postawił się i pokonał hollywodzkiego Goliata w rankingu popularności i przystępności amerykańskiego kina wyprodukowanego w 2024 roku. Pokazany premierowo na Sundance Film Festival w styczniu 2024 r. Prawdziwy ból Eisenberga opowiada bardzo prostą i ciepłą historię podróży śladami Holocaustu do Polski dwóch amerykańskich kuzynów żydowskiego pochodzenia. Davida (Jesse Eisenberg) oraz Benji’ego (Kieran Culkin) Kaplanów łączy wspólna i niedawno zmarła babcia, która przed emigracją do USA urodziła się i wychowała w Krasnymstawie. Chcąc poznać rodzinne miasto ukochanej babci oraz kraj swoich przodków, ci dwaj bardzo różniący się od siebie charakterologicznie kuzyni wyruszają na organizowaną wycieczkę do Polski, odwiedzając Warszawę, Lublin, obóz koncentracyjny w Majdanku i wreszcie docierając do Krasnegostawu. Polskie peregrynacje zbliżają kuzynów do siebie, pozwalając im poznać się lepiej i docenić wzajemne różnice, nawet jeśli uniemożliwiają im one pełne porozumienie czy też stworzenie dużo głębszej relacji niż ta, którą już mają. Uporządkowany, zawsze świetnie zorganizowany i sztywny w obejściu David (Eisenberg) jest antytezą emocjonalnego, rozchwianego i nieprzewidywalnego cwaniaka w osobie Benji’ego. To wzajemne przyciąganie się i odpychanie dwóch tak różnych osobowości jest kwintesencją Prawdziwego bólu, wygrywającego te mentalne opozycje i czerpiącego z nich twórczą inspirację.

          Drugi pełnometrażowy obraz aktora, reżysera i scenarzysty Jesse’go Eisenberga pokazano w konkursie głównym festiwalu Sundance w styczniu 2024 r. Film wygrał na tym festiwalu nagrodę dla najlepszego oryginalnego scenariusza (napisanego przez samego Eisenberga), co przełożyło się też później na dwie Oscarowe nominacje dla tego filmu, w kategorii najlepszy oryginalny scenariusz oraz dla najlepszego drugoplanowego aktora dla Kierana Culkina, który ostatecznie wygrał statuetkę w swojej kategorii, będąc zresztą faworytem do Oscara od czasu kinowej premiery Prawdziwego bólu w Stanach Zjednoczonych, tzn. od początku listopada 2024. Polska premiera filmu miała miejsce 8 listopada 2024, zaledwie tydzień po amerykańskiej, a od niedawna obraz można już oglądać w Polsce w streamingu na platformie Disney+.

          David i Benji Kaplanowie to para niepodobnych i niepasujących do siebie kuzynów, którzy przybywają do współczesnej Polski, aby poznać kraj pochodzania swojej ukochanej i zmarłej nie tak dawno babci. Wycieczka do kraju przodków jest organizowana, a dowodzi nią James (Will Sharpe) w charakterze przewodnika. Kaplanom w ich polskich peregrynacjach towarzyszą inni turyści, większość z nich to Amerykanie żydowskiego pochodzenia, którzy tak jak David i Benji ciekawi są kraju, z którego przybyli do Ameryki ich przodkowie. Kulminacyjnymi w filmie momentami są: wizyta w obozie koncentracyjnym w Majdanku nieopodal Lublina (nakręcona w niemalże całkowitej ciszy) oraz podróż kuzynów do Krasnegostawu w celu zobaczenia polskiego domu zmarłej babci. Te dwie sceny szczególnie rezonują emocjonalnie w filmie, ale tak naprawdę nie ma w Prawdziwym bólu żadnych  zbędnych scen czy niepotrzebnych dialogów, Jesse Eisenberg nakręcił swój film z samych esencji.

          Polska w Prawdziwym bólu sfotografowana została bardzo ciepło, kolorowo i przyjaźnie przez znakomitego młodego polskiego operatora Michała Dymka, także autora zdjęć do Dziewczyny z igłą Magnusa von Horna i Io Jerzego Skolimowskiego. W filmie Eisenberga Polska to zwyczajny zachodni kraj, technologicznie i wizerunkowo nie różniący się specjalnie od reszty zachodniego świata. Kulturowa spuścizna naszego kraju, dla której zgłębiania przybyli do Polski David z Benji’m wraz z resztą wycieczki śladami Holocaustu, ukazana została jako skąpane w czerwcowym słońcu tło do ważnych rozmów pomiędzy kuzynami, a także pozostałymi uczestnikami wyprawy. Relikty krwawej przeszłości stają się w Prawdziwym bólu przyczynkiem do dyskusji o współczesnym bólu, o jak najbardziej teraźniejszych emocjach i problemach. Detonatorem tych rozmów jest w prawie każdym przypadku fenomenalnie zagrany przez Kierana Culkina Benji, zmagający się z własnymi wewnętrznymi demonami, które w kontekście emocjonalnej podróży do źródeł uaktywniają się tym bardziej. Być może w Benji’m najwyraźniej manifestuje się trauma pokoleniowa potomków tych, którzy przeżyli Holocaust. Jeśli tak jest w istocie, problemy Benji’ego są jak najbardziej współczesne, ich źródła jednak trzeba szukać głębiej niż tylko charakter i wychowanie granej przez Kierana Culkina postaci.

          Skonfrontowanie ze sobą poukładanego i mocno usztywnionego życiowo i emocjonalnie Davida z wyluzowanym, wygadanym i bezczelnym momentami Benji’m to prawdziwy majstersztyk prostoty i zarazem fundament sukcesu obrazu Eisenberga. Mający żonę i syna w Nowym Jorku, a także ustabilizowane życie zawodowe, David nie może w pełni zrozumieć postawy kuzyna, który jest po 30-stce, ale dalej mieszka w piwnicy u własnej matki, pali trawę i nie myśli zbyt wiele o swojej przyszłości. Zmagający się z depresją, ale też pewnie z chorobą dwubiegunową Benji to dla Davida momentami przekleństwo i straszliwy ciężar, niemalże nie do zniesienia. Organizujący wszystko David blokuje często emocje, jest obsesyjno-kompulsywny, ciągle dąży do perfekcji, nic więc dziwnego, że zwierza się w pewnym momencie innym towarzyszom podróży, że czasami ma ochotę zamordować kuzyna. Wyprawa do Polski śladami uwielbianej babci pozwala jednak dwóm tak różnym duszom jak Benji i David trochę lepiej się zrozumieć, a nawet docenić postawę i perspektywę drugiej strony, egoistyczny i niestabilny emocjonalnie Benji uczy się szanować zrównoważonego i ogarniętego życiowo Davida, ten ostatni natomiast odkrywa w Benji’m całą gamę społecznych umiejętności, które sam David chciałby w głębi duszy posiadać, na czele ze zwykłą otwartością i zainteresowaniem innymi, które Benji’emu przychodzą naturalnie, a co Davidowi (w jego własnym mniemaniu) po prostu nie wypada. Wystarczy tylko rzut oka na relację, jaką Benji nawiązuje podczas podróży z graną przez Jennifer Grey Marcią, inną amerykańską uczestniczką wycieczki o żydowskich korzeniach, aby zrozumieć zalety Benji’ego i braki Davida w sferze międzyludzkich kontaktów. I tylko się cieszyć, że film z tak pozytywnym ludzkim przesłaniem nakręcony został w Polsce przy udziale wielu Polaków (z operatorem Michałem Dymkiem na czele) i przedstawia Polskę w bardzo korzystnym świetle, jako miejsce pojednania i zbliżenia, jako nowoczesny kraj patrzący pewnie w przyszłość.


14 lutego 2025

Babygirl. Dyskretny urok bycia zdominowaną.

Erotyczny thriller Babygirl w reżyserii Haliny Reijn, niderlandzkiej aktorki, scenarzystki i reżyserki, to nietypowy i zaskakujący dramat rodzinny z silnym erotycznym podtekstem. Nicole Kidman jako Romy to CEO firmy specjalizującej się w produkcji automatycznych maszyn obsługujących magazyny z towarami na całym świecie. Romy wydaje się być spełniona zarówno na polu zawodowym, jak i prywatnym – od lat związana jest z oddanym mężem (grany przez Antonio Banderasa Jacob, z zawodu reżyser teatralny) i ma z nim dwie dorastające córki. Jednak już w pierwszej scenie filmu widzimy, że idylla Romy wcale nie jest kompletna, co więcej,  kobieta ma poważny problem, ponieważ nigdy tak naprawdę nie przeżyła z mężem orgazmu... Po udawanym szczytowaniu z Jacobem Romy biegnie szybko do innego pokoju, aby tam zaspokoić się ręką na dywanie przy pornograficznym filmie z gatunku BDSM na laptopie... Babygirl eksploruje seksualną naturę Romy, głównej bohaterki filmu, próbując opowiedzieć nam o jej wstydzie, traumach i wyparciach poprzez jej erotyczne fantazje i nie zawsze udane próby ich realizacji. Halina Reijn traktuje swoją bohaterkę z czułością, nie oceniając jej i nie podając nam gotowych odpowiedzi na jej nierozwiązane problemy. Babygirl to film, który pozwala swoim postaciom błądzić w poszukiwaniu tego, czego tak naprawdę chcą od życia i jakim sposobem chcą to osiągnąć. Nic w tym obrazie nie jest oczywiste i raz na zawsze ustalone, musimy z pokorą to zaakceptować i poddać się naturalnemu seksapilowi filmu Reijn, w dyskretny sposób objawiającemu nam pewne ciekawe prawdy o często pokręconej seksualności człowieka.

          Babygirl to trzeci film Holenderki Haliny Reijn i jednocześnie jej drugi nakręcony w Stanach Zjednoczonych po Bodies Bodies Bodies z 2022 r. Obraz miał swoją międzynarodową premierę na festiwalu w Wenecji w końcówce sierpnia 2024, na którym to Nicole Kidman uhonorowana została nagrodą dla najlepszej aktorki (Volpi Cup). Dziejący się w okolicach Bożego Narodzenia film wprowadzony został na amerykańskie ekrany kinowe właśnie 25 grudnia, a na polską premierę czekaliśmy tylko 2 tygodnie dłużej, tj. do 10 stycznia 2025. Doceniony przez krytyków i młodszą widownię obraz wydaje się zbierać bardziej podzielone opinie wśród starszej publiczności, trywializującej często przesłanie filmu tylko z powodu silnej obecności w nim seksualnego komponentu.

          Niewiele dowiadujemy się z filmu o przeszłości granej przez Nicole Kidman Romy. Wiemy tylko, że wychowała się w religijnej komunie i teraz uczęszcza na terapię EMDR, specjalizującej się w leczeniu traum. Do pozycji CEO w swojej firmie Romy doszła poprzez rzetelną naukę, ciężką pracę i wysokie predyspozycje do kierowania ludzkim zespołem. O ile jednak Romy świetnie odnajduje się w roli szefowej w pracy, o tyle w życiu seksualnym pragnie być zdominowana, chce, żeby to partner mówił jej wyraźnie, co mam robić. Tę cechę charakteru Romy instynktownie wyczuwa jeden z praktykantów w jej firmie, młody i przystojny Samuel (świetny i zniuansowany w tej roli Harris Dickinson). Samuel wydaje się być znakomitym empatą oraz czytelnikiem ludzkich pragnień i oczekiwań. Jego bezpośredniość w obyciu i totalna nonszalancja przyciągają dużo starszą od niego Romy i między parą wywiązuje się bardzo specyficzny romans w miejscu pracy...

          Mieliśmy już w historii kina sporo filmów koncentrujących się na seksualnej obsesji/perwersji, tudzież eksplorujących gatunek erotycznego thrillera z Nagim instynktem z Sharon Stone i Michaelem Douglasem z 1992 r. oraz Niemoralną propozycją z 1993 r. z Demi Moore, Robertem Redfordem i Woodym Harrelsonem na czele na polu kina głównego nurtu, a w kategorii kina niezależnego wybija się tutaj w szczególności obraz Sekretarka (Secretary, 2002) w reżyserii Stevena Shainberga z Maggie Gyllenhaal i Jamesem Spaderem. Babygirl w reżyserii Haliny Reijn to intrygująca aktualizacja tego filmowego gazunku z udziałem przedstawiciela pokolenia Z, którym jest w filmie grany przez Harrisa Dickinsona Samuel. Jego flirt z przełożoną w osobie granej przez Nicole Kidman Romy to główny temat obrazu, jego emocjonalna i narracyjna esencja. Samuel nie jest urodzonym dominatorem, zaprawionym w dostarczaniu starszym kobietom tego, czego najbardziej w łóżku pragną. Romy nigdy otwarcie nie zrealizowała swoich fantazji bycia seksualnie zdominowaną ani z mężem, ani z nikim innym. Co jeszcze bardziej skomplikowane, Romy najbardziej podnieca aspekt przekraczania seksualnych granic w sytuacji, kiedy jest to najbardziej niebezpieczne, kiedy jej zawodowa kariera może wisieć na włosku... Flirt, a potem romans z Samuelem jest dla Romy tym bardziej satysfakcjonujący, o ile pozostaje zakazany i niebezpieczny dla jej profesjonalnej kariery w przypadku jego ewentualnego ujawnienia. Ten aspekt balansowania na krawędzi kręci Romy najbardziej, stanowi też idealną i pożądaną odskocznię od rutynowego i dość nudnego życia rodzinnego nowojorskiej wyższej klasy średniej. Antony Banderas jako Jacob jest dobrym i kochającym mężem, ale nie ma nawet pojęcia o seksualnym potencjale żony i o jej fantazjach z gatunku BDSM. Jako reżyser teatralny Jacob reżyseruje sztukę Henryka Ibsena pod tytułem Hedda Gabler, w której tytułowa bohaterka to nieszczęśliwa i niespełniona w małżeństwie kobieta, która potrzebuje dopiero serii skandali, żeby zrozumieć swoją beznadziejną małżeńską kondycję. Tak jak tamta Ibsenowska heroina, Romy w Babygirl potrzebuje romansu i związanego z nim kryzysu, żeby zmienić wreszcie zmurszałe status quo swego obecnego związku.

          Halina Reijn w Babygirl odważnie rzuca wyzwanie paru współczesnym problemom i ma sporo ciekawych pomysłów odnośnie dynamiki damsko-męskich relacji. Różnica wieku między młodym Samuelem a dużo starszą od niego Romy jest ciekawie wygranym wątkiem, w którym Romy jest tą, która ma z tego tytułu największy problem i uważa, że tak naprawdę krzywdzi Samuela przez samo zainicjowanie z nim relacji. Samuel jest niewzruszony różnicą wieku, nie widzi w niej większego problemu, podobnie jak nie widzi żadnej sprawy w pozostawaniu jednocześnie w relacji z dwiema kobietami, z których jedną jest Romy, a drugą jej młoda asystentka Esme (Sophie Wilde w tej roli). Nieprzystawanie do siebie postaw moralnych oraz seksualnych Romy i Samuela, reprezentujących odpowiednio pokolenie X i Z, to jeden z wiodących wątków Babygirl. Tej parze może być dobrze razem w łóżku, ale raczej nigdy nie zrozumieją siebie nawzajem podczas spokojnej rozmowy przy kawie czy herbacie. Samuel jest idealny dla Romy, aby zainicjować u niej seksualną drogę do samoodkrycia i oswojenia jej łóżkowych potrzeb, ale to grany przez Banderasa Jacob wydaje się być tym partnerem, który będzie w stanie w pełni zrozumieć i zaakceptować Romy taką, jaką ona naprawdę jest w swym psycho-seksualnym rozedrganiu.


15 grudnia 2024

Anora. Destygmatyzując pracę seksualną.

           Anora, najnowszy film Seana Bakera, wybitnego amerykańskiego reżysera i scenarzysty, to romantyczna tragikomedia, która, jak większość autorskich dzieł tego niezależnego twórcy, destygmatyzuje pracę seksualną, czyniąc z erotycznej tancerki i pracownicy seksualnej z Brooklynu główną bohaterkę fabuły. Tytułowa Anora (zjawiskowa Mikey Madison) tańczy w nowojorskim klubie go-go z czysto ekonomicznej konieczności, dorabiając na boku pracą seksualną. Jej obrotność, interpersonalne zdolności i przede wszystkim hart ducha pozwalają jej odnaleźć się i względnie prosperować w tym niełatwym i często ryzykownym biznesie. Pewnego dnia w klubie na Manhattanie pojawia się książę z bajki, młody i bogaty syn rosyjskiego oligarchy o imieniu Ivan (Mark Eydelshteyn). Ze względu na swoje rosyjskie korzenie i znajomość tego języka, Anora dostaje zadanie zajęcia się tym wyjątkowym gościem, a para właściwie od razu bardzo przypada sobie do gustu. Anora szybko zamienia się w kolejną filmową wersję Kopciuszka, ale że mamy do czynienia z obrazem Seana Bakera (twórcy pamiętnej Mandarynki czy niedawnego Red Rocket), romantyczna idylla Anory i Ivana szybko kończy się nieprzyjemnym otrzeźwieniem i smutno-gorzką komedią omyłek. Krótka historia znajomości (i małżeństwa) Ivana i Anory rozgrywa się w zimowej scenerii Nowego Jorku, a to wielkie miasto i jego klimat użyczają filmowi Bakera trochę z tego chłodu i poczucia zagubienia w ogromnym i nie zawsze życzliwym środowisku.

           Sean Baker zaprezentował Anorę po raz pierwszy w konkursie głównym festiwalu w Cannes w maju 2024 i zgarnął na nim Złotą Palmę w kategorii najlepszy film. Obraz po serii jesiennych pokazów na najważniejszych międzynarodowych festiwalach filmowych (m.in. Toronto, Nowy Jork, Londyn, San Sebastián i nasz polski American Film Festival we Wrocławiu) trafił 22 listopada 2024 do dystrybucji kinowej w Polsce. Anora jest wymarzoną ucztą filmową dla wszystkich wielbicieli amerykańskiego kina niezależnego, a reżyser i zarazem autor scenariusza do Anory, Sean Baker ma na swoim koncie tak wybitne indie dzieła jak chociażby Mandarynkę (2015), Projekt Floryda (2017) czy Red Rocket (2021). Wszystkie te filmy (z Anorą włącznie) portretują ludzi ze społecznego marginesu, którzy próbują przetrwać w brutalnie kapitalistycznej Ameryce, wykonując niskopłatne i niebezpieczne zawody, często znajdując się mocno na bakier z prawem. Anora jest najdroższym dotychczasowym filmem Bakera, zrealizowanym też z największym rozmachem i kinematograficzną swadą.

          Anora (wybitna w tej roli Mikey Madison) i Ivan (Mark Eydelshteyn) poznają się w klubie go-go, w którym pracuje jako erotyczna tancerka Anora (chociaż ta każe się wszystkim nazywać zdrobniałą formą swojego imienia, czyli Ani). Zafascynowany Ani Ivan wynajmuje regularnie jej seksualne usługi, a nawet zaprasza ją na noworoczną imprezę do wypasionej posiadłości swoich rodziców na Brooklynie. Syn rosyjskiego oligarchy zabiera też Anorę na tydzień do Las Vegas, gdzie się jej oświadcza i proponuje szybkie małżeństwo. Romantyczna idylla tych dwojga kończy się, gdy o ślubie Ivana z Anorą dowiadują się przez media społecznościowe rodzice chłopaka w Rosji. Małżeństwo oligarchów wsiada czym prędzej w czarterowy lot do Nowego Jorku, nasyłając jednocześnie na Ivana jego amerykańskiego opiekuna, Torosa (Karren Karagulian), i jego dwóch pomagierów z półświatka, Garnicka (Vache Tovmasyan) oraz Igora (Yura Borisov), z bojowym zadaniem załatwienia sądowego unieważnienia związku Ivana z Anorą...

          Najnowszy film Seana Bakera wydaje się być nową wersją słynnego kinowego hitu Pretty Woman z 1990 r. z Julią Roberts i Richardem Gere w reżyserii Garry'ego Marshalla. W przeciwieństwie jednak do filmu z Julią Roberts, Anora tylko zaczyna się jak historia o Kopciuszku, finał obrazu jest jak cios poniżej pasa, to nic innego jak brutalne zderzenie z faktami i klasową rzeczywistością. Świat sex-workingu jest brutalny i pozbawiony wszelkich złudzeń sam w sobie, tytułowa bohaterka filmu Bakera dobrze o tym wie, i co więcej, pomimo młodego wieku zaledwie 23 lat, sama zdążyła nasiąknąć panującą w tej branży atmosferą nieprzejednanej walki o swoje. W tym świecie trzeba być przedsiębiorczym i trzeba przede wszystkim umieć siebie sprzedać, bowiem konkurencja nie śpi i w każdej chwili gotowa nam sprzątnąć klienta sprzed nosa.  Rywalizacja Anory z koleżanką z klubu o imieniu Diamond (Lindsey Normington) to pokaz darwinowskich wręcz reguł pracy w tym biznesie, w którym przetrwają tylko najwytrwalsi i najbardziej gruboskórni. Gdy książę z bajki, czyli Ivan, proponuje Anorze małżeństwo, ta przyjmuje propozycję nie tylko z romantycznych pobudek (chłopak jej się podoba, a chemia między nimi jest bez zarzutu), ale przede wszystkim widzi w ich związku korzystną dla obojga transakcję: Ivan ma możliwość uzyskania dzięki temu małżeństwu amerykańskiej zielonej karty (bo do rodziców w Rosji nie chce wracać), Anora natomiast ma szansę na ekonomiczną stabilizację i gotowa jest pełnić rolę oddanej żony swojego bogatego męża. Na nieszczęście dla Anory rodzice pana młodego zupełnie inaczej zapatrują się na małżeństwo syna, widząc w nim tylko kolejny kompromitujący wybryk swojego nieodpowiedzialnego syna. Ivan jest w Stanach Zjednoczonych, żeby studiować, ani razu nie widzimy go jednak nad książką, zamiast tego gra w gry wideo, włóczy się po nowojorskich klubach ze striptizem, szasta pieniędzmi na alkohol, narkotyki, kasyna i oczywiście obsypuje pieniędzmi Anorę za dotrzymywanie mu w tym wszystkim towarzystwa. Gdy rodzice Ivana decydują się na przyjazd do Nowego Jorku i naprostowanie marnotrawnego syna, przychodzi dla Anory czas poznania prawdziwej wartości świeżo poślubionego męża.

          Interwencja Torosa, amerykańskiego opiekuna Ivana, i jego dwóch pomocników w rodzinnej rezydencji Zacharowów, to najbardziej tragikomiczna sekwencja w filmie. I choć jest to de facto włamanie, napad i uprowadzenie w jednym, Sean Baker nakręcił ten segment swojego obrazu po mistrzowsku, w scenach przemocy i bezpośredniej konfrontacji obnażając istotę charakterów swoich postaci. Ivan ucieka przy pierwszej lepszej okazji, zostawiając swoją połowicę na pastwę Torosa i jego goryli. Anora staje się de facto zakładniczką Torosa, zmuszoną do współpracy w poszukiwaniach zbiegłego męża. I to właśnie wtedy poznajemy prawdziwą Anorę, jej hart ducha i odporność na brutalną rzeczywistość. Dziewczyna przywdziewa maskę pyskatej twardzielki, ale pod spodem wszyscy czujemy, że jest przerażona, zdruzgotana i jednocześnie głęboko rozczarowana zachowaniem męża-dzieciaka. Są w fenomenalnie zagranej przez Mikey Madison postaci Anory głęboko ukryte pokłady wrażliwości, które szybko dostrzega grany przez Yurę Borisova Igor, jeden z pomocników Torosa. Igor, tak jak my, zaczyna szybko empatyzować z Anorą, dostrzegając w niej ofiarę całej sytuacji, próbując też zminimalizować dla niej negatywne konsekwencje szybkiego rozwiązania jej małżeństwa z rozpuszczonym dzieckiem oligarchy. Ostatnia scena filmu z udziałem Igora i Anory w samochodzie pośród zasypanego śniegiem Brooklynu to aktorska wisienka na torcie w wykonaniu Yury Borisova i przede wszystkim Mikey Madison, która w tej krótkiej scenie pokazuje pęknięcie emocjonalnej tamy w środku, w tym przelotnym acz katarktycznym momencie wylewa się z niej całe napięcie, stres i rozczarowanie ostatnich dwóch dni jej młodego życia. Aktorska perfekcja.

28 października 2024

The Substance (Substancja). Ta nieznośna presja młodości (i nieosiągalnych standardów piękna).

          Substancja, najnowszy film francuskiej reżyserki Coralie Fargeat, działa jak lustro, w którym przeglądamy się my sami, wytresowani w krytycznym spojrzeniu na postępujące efekty starzenia się ciała i jednocześnie wychowani w kulcie młodości, sławy i celebryckiego blichtru. Znakomity w swojej bezpośredniej satyrze na współczesne społeczeństwo obraz Fargeat przypomina nam o absurdalności standardów kobiecego piękna i toksycznej atmosferze towarzyszącej celebrytozie. Celna i bolesna satyra przybiera w Substancji formę body horroru i czarnej komedii, i jest to forma bardzo adekwatna, bo tylko w ten sposób można szybko i skutecznie dotrzeć do współczesnej widowni i jej najgłębiej skrywanych lęków. Poczucie skrajnego dyskomfortu, jaki odczuwamy w trakcie seansu Substancji, jest bezpośrednim następstwem naszych wewnętrznych uprzedzeń i lęków, związanych z procesem starzenia się, utratą urody, zainteresowania i obawą bycia zastąpionym przez młodszych i seksowniejszych. Substancja jest filmem wybitnym, bo działa jak lustro zwrócone przeciwko nam samym, zmuszając nas do zastanowienia się, czy mentalne i fizyczne tortury, którym poddajemy się w imię przedłużenia młodości i zachowania urody, mają rzeczywiście jakikolwiek sens.

          Substancję pokazano premierowo w maju 2024 w konkursie głównym na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes, na którym reżyserka i jednocześnie autorka scenariusza do filmu, Francuzka Coralie Fargeat, otrzymała nagrodę za najlepszy scenariusz. Poza nagrodą warto nadmienić, że obraz Fargeat spotkał się w Cannes z najdłuższą owacją na stojąco od publiczności w tegorocznej edycji festiwalu. Ta francusko-brytyjsko-amerykańska koprodukcja debiutowała w polskich i amerykańskich kinach tego samego dnia, 20 września 2024, budząc powszechny zachwyt i (będąc pierwszorzędnym body horrorem) utrzymując się w kinach właściwie do końca okresu Halloween 2024. Dla Coralie Fargeat Substancja jest drugim pełnometrażowym filmem fabularnym i drugim z rzędu sukcesem wśród krytyków i publiczności po debiutanckim thrillerze Zemsta (Revenge, 2017).

          Elizabeth Sparkle (świetna w tej roli Demi Moore), znana w Hollywood aktorka i celebrytka, zostaje zwolniona w swoje 50-te urodziny z prowadzonego przez siebie programu fitness w porannej telewizji. Zwalniający ją szef studia (obleśny w swojej bezpośredniości Dennis Quaid jako Harvey), tłumaczy swoją decyzję potrzebą odświeżenia formuły programu i znalezienia nowej (czytaj młodej) twarzy do jego reklamy. Wytrącona z równowagi tym bezpardonowym wylaniem z pracy, Elizabeth powoduje wypadek samochodowy i ląduje w szpitalu, gdzie młody pielęgniarz oferuje jej remedium na całe zło starzenia się w postaci kontaktu do pozyskania tytułowej substancji. Przyciśnięta do muru swoją życiową sytuacją, Elizabeth decyduje się na wypróbowanie eliksiru i w efekcie wydaje z siebie na świat swoją młodszą, seksowniejszą wersję, czyli graną przez Margaret Qualley Sue. Sue jest tak naprawdę klonem Elizabeth, i żeby cały koncept substancji mógł działać bez zakłóceń, Elizabeth i Sue muszą przebywać w świecie na zmianę przez 7 dni, podczas gdy druga przebywa w tym samym czasie nieprzytomna w domu.

          Elizabeth i Sue nie dzielą ani ciała, ani świadomości, a Sue, będąc młodszym klonem starzejącej się Elizabeth, chce czerpać z życia jak najwięcej, stąd bardzo szybko pojawia się konflikt interesów między obiema kobietami. Kiedy Sue zgłasza się na casting do telewizji i dostaje starą pracę Elizabeth, jej uroda, popularność oraz rosnąca pewność siebie szybko stają się solą w oku Elizabeth, która przez 7 kolejnych dni jest całkowicie wyłączona z życia po to, aby Sue mogła rozwinąć skrzydła jako nowa muza telewizyjnego studia. Sue nadużywa też swojego czasu w świecie, głodna sławy, zachwytu publiczności i nowych doświadczeń, co w konsekwencji przyspiesza procesy starzenia się Elizabeth i zaburza równowagę między matrycą a jej klonem. Na tym etapie Substancja zaczyna budzić żywe skojarzenia z takimi dziełami kultury jak Frankenstein Mary Shelley, Portret Doriana Graya Oscara Wilda czy Requiem dla snu Darrena Aronofsky’ego, bowiem tytułowa substancja zaczyna przypominać narkotyk, bez którego nie można żyć, a którego działanie tylko przyspiesza nieuniknioną degrengoladę i ostateczny upadek. W ostatnim akcie egzystencjalny konflikt między Elizabeth i Sue całkowicie wymyka się spod kontroli, a body horror Substancji wchodzi na poziom, a nawet przewyższa ten, który dobrze znamy z najlepszych filmów Davida Cronenberga z Muchą (The Fly, 1985) na czele.

          Jedną z najmocniejszych stron Substancji jest narracja, a konkretnie opowiedzenie całej historii głównie za pomocą obrazu, a nie słowa. Siła znakomitego scenariusza Coralie Fargeat tkwi w zwięzłości tekstu i sprowadzeniu całej opowieści do kilku kluczowych punktów kulminacyjnych/konfliktów, resztę fenomenalnie zapodaje montaż krótkich acz sugestywnych scen i zapadających w pamięć, wyrazistych obrazów, jak choćby scena jedzenia krewetek przez granego przez Dennisa Quaida Harveya. Nikt nie musi nam tłumaczyć, że szef studia Harvey to seksistowska i ageistowska świnia, traktująca kobiety jak zwykły towar w sklepie z określoną datą przydatności, widzimy to wyraźnie w sposobie, w jaki pochłania krewetki podczas lunchu z Elizabeth... W tym kontekście film Fargeat budzi kolejne wyraziste skojarzenie z fantastycznym montażem we wspomnianym wyżej Requiem dla snu. Takich skondensowanych i symbolicznych scen oraz obrazów jest w Substancji dużo więcej, a sam film błyskotliwie przedstawia feministyczny punkt widzenia na pozycję kobiet we współczesnym showbiznesie. Coralie Fargeat wykorzystuje dla potrzeb satyry pornograficzne wręcz ujęcia ciała Margaret Qualley, dodając jej nawet sztuczne prostetyczne piersi, aby jeszcze bardziej zbliżyć ją do tak powszechnie hołubionego w biznesie ideału kobiecego ciała. Wielkie brawa dla Margaret Qualley i przede wszystkim dla Demi Moore za świetne aktorskie kreacje, a w szczególności brawa za odwagę dla Demi Moore, która nie bała się zmierzyć z percepcją własnego ciała na dużym ekranie i pokazać go w pełnej krasie już po 60-tce. Pornograficznie i przedmiotowo potraktowane, a także przeciwstawione sobie ciała Elizabeth i Sue mają nam uzmysłowić skalę problemu, z jakim mierzymy się jako konsumująca obrazy ludzkość w erze supremacji Instagrama. Nasza percepcja ciała i wieku jest totalnie zaburzona, próbujemy za wszelką cenę zatrzymać młodość, która jest krótka i ulotna, a także otaczamy kultem wyśrubowane standardy piękna, które są tylko nieistniejącymi w naturze ideałami. To prosta droga donikąd.

23 września 2024

His Three Daughters (Jego trzy córki). Nieobecność ostatecznym testem każdej relacji.

           Jego trzy córki w reżyserii Azazela Jacobsa to kameralny dramat rodzinny, który choć funkcjonuje świetnie jako film, działałby równie dobrze jako sztuka teatralna w trzech aktach. Skojarzenia ze słynną sztuką Antoniego Czechowa Trzy siostry jest tu jak najbardziej na miejscu, choćby ze względu na sam tytuł obrazu. Inny znakomity dramat w historii teatru - Król Lear Williama Szekspira - to także ważny fabularny punkt odniesienia dla reżysera i jednocześnie scenarzysty Jego trzech córek. Najnowszy film Azazela Jacobsa to aktorski popis trzech wybitnych amerykańskich aktorek: Carrie Coon, Nataszy Lyonne i Elizabeth Olsen. Każda z nich tworzy unikatową filmową kreację i  całkowicie osobny od pozostałych dwóch portret psychologiczny swojej postaci. Trzy różne osobowości trzech sióstr samoistnie napędzają fabułę i dialogi w obrazie Jacobsa, czyniąc z niego poruszającą opowieść o odchodzeniu i o radzeniu sobie z tą egzystencjalną paniką, w jaką wprawia nas śmierć najbliższej nam osoby.

          Reżyser i scenarzysta Jego trzech córek, Azazel Jacobs, jest urodzonym i wychowanym na nowojorskim Manhattanie niezależnym twórcą filmowym i autorem scenariuszy, znanym z takich swoich wcześniejszych filmów, jak: Kochankowie (The Lovers, 2017) czy Francuskie wyjście (French Exit, 2020) z Michelle Pfeiffer i Lucasem Hedgesem. Jego trzy córki zadebiutowały we wrześniu 2023 r. na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto. Od 20 września 2024 film można obejrzeć w streamingu na platformie Netflix.

         W mieszkaniu na nowojorskim Manhattanie zbierają się trzy tytułowe siostry, aby opiekować się umierającym na raka ojcem, podczas kilku ostatnich dni jego życia. Katie (Carrie Coon) i Christina (Elizabeth Olsen) przyjeżdżają do mieszkającej z ojcem Rachel (Natasha Lyonne), aby wspomóc siostrę w hospicyjnej opiece nad umierającym (Jay O. Sanders jako Vincent). Naładowane emocjami oczekiwanie na nadchodzącą śmierć potęguje tylko napięcia między bardzo różniącymi się od siebie siostrami, z których każda przeżywa stratę w nieco inny sposób.

          Najnowszy obraz Azazela Jacobsa zbudowany jest na tarciach, wynikających z różnic charakterów między trzema tytułowymi siostrami, a także ze sposobu, w jaki każda z nich radzi sobie w sytuacji odchodzenia kochanego ojca. Katie (Carrie Coon) jest najbardziej elokwentną i najlepiej zorganizowaną z całej trójki, film zaczyna się jej monologiem, który w parę minut wyjawia nam, z jakim typem osobowości mamy tak naprawdę do czynienia. Katie nie budzi dobrego pierwszego wrażenia, jest bardzo kontrolująca, oceniająca i za wszelką cenę dąży do realizacji własnych wytycznych, co sprawia, że mamy poczucie obcowania z osobą dość bezwzględną i wyrachowaną. Christina (Elizabeth Olsen) wydaje się być o wiele cieplejszą i wyrozumiałą postacią, jest emocjonalna i pojednawcza w usposobieniu, stara się godzić i rozdzielać rzucające się czasami sobie do gardeł Katie i Rachel. Christina tęskni też bardzo za pozostawioną daleko rodziną, tj. mężem i trzyletnią zaledwie córką, co tylko wskazuje na fakt, jak ważna jest dla niej rodzinna bliskość. Wreszcie Rachel (Natasha Lyonne) wydaje się najbardziej nieobecną z całej trójki. W odróżnieniu od dwóch pozostałych sióstr, Rachel nie założyła rodziny i na co dzień mieszka z ojcem. To ona właśnie ma odziedziczyć po nim mieszkanie na Manhattanie. Podczas gdy siostry czuwają niestrudzenie przy umierającym ojcu, Rachel wypala kolejne skręty na ławce przed blokiem i obstawia rozliczne zakłady bukmacherskie. Marihuana i zakłady sportowe wydają się być jej dwoma największymi uzależnieniami. Jej (z pozoru) pełne abnegacji podejście doprowadza do szewskiej pasji uporządkowaną i kurczowo trzymającą się zasad Katie... 

          Jego trzy córki jest obrazem o odchodzeniu bliskiej osoby, które zbliża do siebie nieutrzymujące ze sobą wylewnego kontaktu rodzeństwo. Śmierć rodzica zawsze stawia pytanie o przyszłość relacji między jego dziećmi w obliczu jego permanentnej nieobecności. W przypadku trzech sióstr z filmu Jacobsa, odpowiedź na to pytanie nie jest wcale taka oczywista, a fundamentalne różnice charakterów między Katie, Rachel i Christiną pozwalają przypuszczać, że siostry w ogóle nie będą chciały utrzymywać ze sobą kontaktu po pogrzebie ojca. Finał obrazu daje jednak nadzieję, że pomimo kłótni i wszelakich rodzinnych resentymentów, jesteśmy w stanie spotkać się i porozumieć na czysto ludzkiej platformie żalu i żałoby po śmierci rodzica, który przez lata był głównym spoiwem rodzinnej relacji. Ale czy wspólna przeszłość może pomóc w formowaniu przyszłej relacji rodzeństwa w obliczu nieobecności tej praprzyczyny, jaką byli rodzice? Rodzina nie musi implikować jakiejkolwiek więzi, więź nie wymaga natomiast żadnego pokrewieństwa. Nieobecność jest ostatecznym testem każdej relacji i jednocześnie najlepszym miernikiem znaczenia dla nas nieobecnej osoby.