Luce
jest kolejnym frapującym i dającym dużo do myślenia niezależnym filmem, który
miał swoją międzynarodową premierę na festiwalu Sundance w styczniu 2019 roku.
Reżyserem tego dramatu i psychologicznego thrillera jednocześnie jest
pochodzący z Nigerii Julius Onah, który scenariusz do filmu napisał wspólnie z
J.C. Lee, autorem oryginalnej sztuki teatralnej, na której oparty jest Luce. Wywodzący się z teatru scenariusz
filmu ma świetne dialogi i znakomicie rozpisane pierwszoplanowe postaci,
których ścierające się racje oraz osobiste poglądy utrzymają nasze
zaintrygowanie aż do samego końca tego przewrotnego moralnie oraz
intelektualnie obrazu.
Amy oraz Peter Edgar (w tych rolach
Naomi Watts i Tim Roth) to biała amerykańska para w średnim wieku, mieszkająca
w Arlington w Wirginii. Małżeństwo ma adoptowanego syna, tytułowego Luce’a (Kelvin
Harrison Jr.), który do Ameryki przybył jako dziecko z ogarniętej wojną
Erytrei, gdzie przygotowywany był do roli dziecięcego żołnierza. Po długoletniej
terapii wydaje się, że trauma z dzieciństwa Luce’a nie stanowi już dla chłopaka
żadnej przeszkody w normalnym życiu, o czym świadczyć mogą znakomite wyniki
osiągane przez nastolatka w szkole oraz w sporcie (lekka atletyka), a także
jego wybitne zdolności manifestowane w szkolnych debatach na polityczne tematy.
Jego nauczycielka historii (rewelacyjna jak zawsze Octavia Spencer) ma jednak
poważne wątpliwości co do rzeczywistych intencji chłopaka, po tym jak ten przyjmuje
w jednym z klasowych esejów punkt widzenia rewolucyjnego francuskiego pisarza,
Frantza Fanona, który postulował stosowanie przemocy w zwalczaniu skutków kolonializmu.
Jakby tego było mało, Harriet Wilson znajduje w szkolnej szafce Luce’a
nielegalne ognie sztuczne, co motywuje ją do wezwania do szkoły matki chłopca.
Od tego momentu już do końca filmu obserwujemy powolną eskalację intrygi, która
skutecznie utrzyma nas w nerwach na samej krawędzi fotela.
Poza tym, że jest to imię głównego
bohatera filmu, słowo ‘luce’ oznacza światło w języku włoskim, a niektórzy zwracają
również uwagę, że to skrót od imienia Lucyfera, Księcia Ciemności... W istocie,
zagrany przez Kelvina Harrisona Juniora tytułowy Luce nie jest jednoznaczną
postacią, chociaż na początku filmu wydaje się być wzorowym uczniem oraz synem.
Luce nie ukrywa przed rodzicami swojej niechęci do nauczycielki historii w
swojej szkole, Harriet Wilson, która, jego zdaniem, stygmatyzuje poszczególnych
uczniów wedle swoich obarczonych stereotypami przekonań. I tak Luce nie może
wybaczyć Harriet tego, że po znalezieniu marihuany w szafce jego klasowego
kolegi, od razu wezwała policję, przyczyniając się do tego, że chłopak stracił
swoje sportowe stypendium. Luce ma Harriet także za złe, że jego samego wyniosła
na szkolny piedestał, jako wzór udanej resocjalizacji oraz społecznej
integracji, po tym jak po dziecięcej traumie przeszedł w Ameryce kompleksową
terapię pod skrzydłami swoich nowych, białych rodziców. Według Luce’a to
kolejny społeczny oraz rasowy stereotyp, którym w ocenie swoich uczniów kieruje
się jego nauczycielka. Dla Luce’a nic nie jest takie jednoznaczne i moralnie
czarno-białe, jak wydaje się to Harriet. Kiedy więc Luce oddaje nauczycielce
prowokacyjny esej, w którym (zgodnie z oryginalnym tematem) broni punktu
widzenia francuskiego myśliciela z Martyniki, Frantza Fanona, znanego z obrony
przemocy jako formy walki z kolonializmem, Harriet Wilson czuje się poważnie
zaniepokojona. Nauczycielka używa też całego dostępnego sobie arsenału, aby
obnażyć prawdziwą naturę oraz zamiary wzorowego dotąd ucznia. Siłą filmu jest
to, że właściwie do samego końca nie wiemy, po czyjej ze stron powinniśmy się
opowiedzieć. Czy Harriet Wilson jest uprzedzona, paranoiczna i zwyczajnie
nadgorliwa w doszukiwaniu się winy po stronie swojego niedawnego pupila, czy
może zwyczajowy uśmiech oraz pogodna twarz Luce’a to tylko fasada, za którą
czają się gniew, wściekłość oraz podwójna gra?
Takie same pytania jak widzowie zadają
sobie także rodzice samego Luce’a, świetnie i w sposób niezwykle zniuansowany
zagrani przez Naomi Watts oraz Tima Rotha. Istnieje między nimi również wyraźne
pęknięcie odnośnie wiary w prawdomówność własnego syna: Peter Edgar jest
przekonany, że Luce ma nieczyste sumienie i że najprawdopodobniej nie mówi im
całej prawdy, jego żona natomiast jest niezdecydowana, bardziej też skłonna
bronić dobrego imienia idealizowanego syna. Gdy jednak nielegalne sztuczne
ognie, znalezione w szafce Luce’a, przestają być tylko dowodem w sprawie, a
stają się narzędziem vendetty, realizowanej z iście makiaweliczną precyzją, Amy
i Peter będą musieli zająć stanowisko i opowiedzieć się po którejś ze stron
eskalującego konfliktu. Luce ma do
zaoferowania jeszcze wiele pobocznych wątków, które składają się na frapujący
finał, w którym nic nie jest takie, jakie wydawało się na samym początku
seansu. Granice dobra i zła ulegają zatarciu, a z tak powstałej moralnej
szarości wyłania się, niczym z gęstej mgły, wielki znak zapytania, czy aby to nie
padliśmy ofiarą wyrafinowanej manipulacji???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz