Living in Oblivion to w istocie celna parodia amerykańskiego kina niezależnego. Nie tyle może parodia jego osiągnięć i treści, co samego procesu powstawania czy wykuwania się w bólach reżyserskiej wizji filmowego projektu. Tom DiCillo to autoironiczny twórca, który doskonale wie, co to znaczy borykać się z finansowymi problemami przy kręceniu niskobudżetowego filmu, wie też jak kruche i podatne na działanie przypadku, tudzież zwykłego kaprysu, są tego rodzaju przedsięwzięcia. Niedobór pieniędzy często oznacza zmaganie się z rozmaitymi technicznymi przeciwnościami, co wymaga od reżysera i całej ekipy niewyczerpanej wręcz kreatywności w podejściu do realizacji zamierzonego celu. Z drugiej jednak strony twórcza wyobraźnia reżysera nie jest na każdym kroku ograniczana przez dostarczających funduszy producentów, którzy dzięki swojej inwestycji w projekt otrzymują również prawo do ingerencji w jego ostateczny kształt.
Filmowy zawrót głowy to drugi autorski projekt niezależnego reżysera i filmowca Toma DiCillo. Przed przystąpieniem do realizacji własnych obrazów filmowych DiCillo współpracował jako operator kamery, a także aktor na planie wczesnych filmów Jima Jarmuscha, takich jak Nieustające wakacje (Permanent Vacation, 1980) czy Inaczej niż w raju (Stranger Than Paradise, 1984). Z początkiem lat 90-tych DiCillo zmienił zajęcie operatora kamery na bardziej prestiżowy zawód reżysera i w 1991 r. nakręcił swój debiut, czyli komedię Johnny Suede z Brad’em Pitt’em, Catherine Keener oraz z gościnnym występem samego Nick’a Cave’a z kapeli Nick Cave and The Bad Seeds. Jak to często bywa udziałem niezależnych filmowców, DiCillo miał poważne problemy z pozyskaniem źródeł finansowania na swój kolejny obraz Box of Moon Light (1996). Perypetie przy powstawaniu tego filmu zainspirowały reżysera do zrealizowania w międzyczasie innego projektu, którego oś fabuły stanowią próby nakręcenia typowego indie movie. W ten oto sposób powstała komedia Filmowy zawrót głowy (1995). Living in Oblivion jest więc specyficznym dziełem metafilmowym, zabawnym i autoironicznym zarazem filmem w filmie.
Protagonistą obrazu jest indie reżyser Nick Reve (grany przez jak zawsze rewelacyjnego Steve’a Buscemi’ego), który próbuje nakręcić swój niezależny projekt z mocno ograniczonym budżetem. Brak pieniędzy pociąga za sobą brak profesjonalistów, a co za tym idzie konieczność zadowolenia się ekscentryczną i momentami bardzo niekompetentną ekipą filmową (w jej skład wchodzi m.in. oryginalny kamerzysta Wolf interpretowany przez Dermot’a Mulroney’a). Film DiCillo dzieli się na 3 półgodzinne sekwencje, z których każda opowiada o próbie nakręcenia jednej z 3 scen wchodzących w skład filmu. Centralną postacią kręconego obrazu wydaje się być niejaka Ellen odgrywana na planie przez aktorkę Nicole Springer (w tej właściwie podwójnej roli świetna Catherine Keener). W Nicole Springer sekretnie podkochuje się sam reżyser, czyli Nick Reve, co oczywiście ma swój wpływ na przebieg sesji zdjęciowych do filmu. W pierwszej kręconej scenie Ellen odbywa szczerą rozmowę ze swoją matką Corą (Rica Martens), w której obie kobiety mierzą się z doświadczeniem w przeszłości przemocy domowej ze strony ojca rodziny. Nad sceną tkwi jednak ewidentne fatum, albowiem z powodu ciągłych usterek technicznych, a także niekompetencji części ekipy nie dochodzi do nakręcenia sceny w kształcie zamierzonym przez reżysera. Na końcu sekwencji okazuje się jednak, że cała jej treść to tylko koszmar senny samego reżysera…
W drugiej części filmu podejmowane są również zakończone kompletnym fiaskiem próby nakręcenia miłosnej sceny pomiędzy Nicole (Keener) a rozkapryszonym i próżnym hollywodzkim aktorem Chad’em Palomino (James Le Gros). Sekwencja kończy się dziką awanturą oraz bójką reżysera oraz dwójki głównych aktorów. Tym razem cała ta scena okazuje się być tylko wytworem wyobraźni śniącej aktorki Nicole (Keener). Wreszcie trzecia część obrazu to w zamierzeniu reżysera fikcyjnego filmu (Buscemi) sekwencja marzenia sennego jego protagonistki Ellen, w której poza nią ma wystąpić jeszcze karzeł Tito (wczesna rola Peter’a Dinklage’a). Również ta próba staje się serią porażek i rozczarowań aż do momentu kulminacyjnego, kiedy to udaje się w końcu osiągnąć cel, znów jednakże na przekór wszystkim pierwotnym zamierzeniom twórcy obrazu…
Nazwisko reżysera fikcyjnego filmu w dziele DiCillo Nick’a Reve jest wzięte wprost z języka francuskiego, gdzie oznacza po prostu sen, z kolei sam angielski tytuł filmu znaczy dosłownie życie w zapomnieniu czy też niepamięci. DiCillo sugeruje nam, że niezależny film może być albo wytworem nieokiełznanej fantazji oderwanego od rzeczywistości reżysera, albo groteskową porażką skazaną na zapomnienie, czy wręcz niezaistnienie w świadomości szerszej widowni. Obydwie te sytuacje nie wykluczają się wzajemnie, co tylko czyni z fachu niezależnego filmowca zajęcie tym bardziej ryzykowne.
Cytat z filmu:
Nick: Great! I
freak in your dream, I freak out in my dream, no wonder I'm so fucking
exhausted.
Nick: Świetnie! Odbija mi w twoim śnie, odbija mi w moim śnie, nic dziwnego, że jestem tak cholernie wykończony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz