Jego trzy córki w reżyserii Azazela Jacobsa to kameralny dramat rodzinny, który choć funkcjonuje świetnie jako film, działałby równie dobrze jako sztuka teatralna w trzech aktach. Skojarzenia ze słynną sztuką Antoniego Czechowa Trzy siostry jest tu jak najbardziej na miejscu, choćby ze względu na sam tytuł obrazu. Inny znakomity dramat w historii teatru - Król Lear Williama Szekspira - to także ważny fabularny punkt odniesienia dla reżysera i jednocześnie scenarzysty Jego trzech córek. Najnowszy film Azazela Jacobsa to aktorski popis trzech wybitnych amerykańskich aktorek: Carrie Coon, Nataszy Lyonne i Elizabeth Olsen. Każda z nich tworzy unikatową filmową kreację i całkowicie osobny od pozostałych dwóch portret psychologiczny swojej postaci. Trzy różne osobowości trzech sióstr samoistnie napędzają fabułę i dialogi w obrazie Jacobsa, czyniąc z niego poruszającą opowieść o odchodzeniu i o radzeniu sobie z tą egzystencjalną paniką, w jaką wprawia nas śmierć najbliższej nam osoby.
Reżyser i scenarzysta Jego trzech córek, Azazel Jacobs, jest urodzonym i wychowanym na nowojorskim Manhattanie niezależnym twórcą filmowym i autorem scenariuszy, znanym z takich swoich wcześniejszych filmów, jak: Kochankowie (The Lovers, 2017) czy Francuskie wyjście (French Exit, 2020) z Michelle Pfeiffer i Lucasem Hedgesem. Jego trzy córki zadebiutowały we wrześniu 2023 r. na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto. Od 20 września 2024 film można obejrzeć w streamingu na platformie Netflix.
W mieszkaniu na nowojorskim Manhattanie zbierają się trzy tytułowe siostry, aby opiekować się umierającym na raka ojcem, podczas kilku ostatnich dni jego życia. Katie (Carrie Coon) i Christina (Elizabeth Olsen) przyjeżdżają do mieszkającej z ojcem Rachel (Natasha Lyonne), aby wspomóc siostrę w hospicyjnej opiece nad umierającym (Jay O. Sanders jako Vincent). Naładowane emocjami oczekiwanie na nadchodzącą śmierć potęguje tylko napięcia między bardzo różniącymi się od siebie siostrami, z których każda przeżywa stratę w nieco inny sposób.
Najnowszy obraz Azazela Jacobsa zbudowany jest na tarciach, wynikających z różnic charakterów między trzema tytułowymi siostrami, a także ze sposobu, w jaki każda z nich radzi sobie w sytuacji odchodzenia kochanego ojca. Katie (Carrie Coon) jest najbardziej elokwentną i najlepiej zorganizowaną z całej trójki, film zaczyna się jej monologiem, który w parę minut wyjawia nam, z jakim typem osobowości mamy tak naprawdę do czynienia. Katie nie budzi dobrego pierwszego wrażenia, jest bardzo kontrolująca, oceniająca i za wszelką cenę dąży do realizacji własnych wytycznych, co sprawia, że mamy poczucie obcowania z osobą dość bezwzględną i wyrachowaną. Christina (Elizabeth Olsen) wydaje się być o wiele cieplejszą i wyrozumiałą postacią, jest emocjonalna i pojednawcza w usposobieniu, stara się godzić i rozdzielać rzucające się czasami sobie do gardeł Katie i Rachel. Christina tęskni też bardzo za pozostawioną daleko rodziną, tj. mężem i trzyletnią zaledwie córką, co tylko wskazuje na fakt, jak ważna jest dla niej rodzinna bliskość. Wreszcie Rachel (Natasha Lyonne) wydaje się najbardziej nieobecną z całej trójki. W odróżnieniu od dwóch pozostałych sióstr, Rachel nie założyła rodziny i na co dzień mieszka z ojcem. To ona właśnie ma odziedziczyć po nim mieszkanie na Manhattanie. Podczas gdy siostry czuwają niestrudzenie przy umierającym ojcu, Rachel wypala kolejne skręty na ławce przed blokiem i obstawia rozliczne zakłady bukmacherskie. Marihuana i zakłady sportowe wydają się być jej dwoma największymi uzależnieniami. Jej (z pozoru) pełne abnegacji podejście doprowadza do szewskiej pasji uporządkowaną i kurczowo trzymającą się zasad Katie...
Jego trzy córki jest obrazem o odchodzeniu bliskiej osoby, które zbliża do siebie nieutrzymujące ze sobą wylewnego kontaktu rodzeństwo. Śmierć rodzica zawsze stawia pytanie o przyszłość relacji między jego dziećmi w obliczu jego permanentnej nieobecności. W przypadku trzech sióstr z filmu Jacobsa, odpowiedź na to pytanie nie jest wcale taka oczywista, a fundamentalne różnice charakterów między Katie, Rachel i Christiną pozwalają przypuszczać, że siostry w ogóle nie będą chciały utrzymywać ze sobą kontaktu po pogrzebie ojca. Finał obrazu daje jednak nadzieję, że pomimo kłótni i wszelakich rodzinnych resentymentów, jesteśmy w stanie spotkać się i porozumieć na czysto ludzkiej platformie żalu i żałoby po śmierci rodzica, który przez lata był głównym spoiwem rodzinnej relacji. Ale czy wspólna przeszłość może pomóc w formowaniu przyszłej relacji rodzeństwa w obliczu nieobecności tej praprzyczyny, jaką byli rodzice? Rodzina nie musi implikować jakiejkolwiek więzi, więź nie wymaga natomiast żadnego pokrewieństwa. Nieobecność jest ostatecznym testem każdej relacji i jednocześnie najlepszym miernikiem znaczenia dla nas nieobecnej osoby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz